czwartek, 27 czerwca 2013

O Mój Boże, ale porażka.

Hahah, bardzo was przepraszam, ale zauważyłam, że w niektórych rozdziałach pisałam spację przed znakami interpunkcji. O mój boże, jaka porażka. Wybaczcie.

Małe zmiany.

Zmieniłam wygląd bloga, jak pewnie zauważyliście i cóż, postanowiłam dodawać rozdziały częściej, mam nadzieje, że tak się stanie. Jutro zakończenie roku, więc nie będę miała dużo czasu na pisanie. :)

wtorek, 23 kwietnia 2013

Rodział 5.

                                                              *Niall*
Poderwałem się z miejsca posyłając Harry'emu nieprzyjemne spojrzenie. Co On sobie myślał, krzycząc tak na Louisa? Wszyscy byliśmy pod presją, bo Zayn właśnie walczył o życie, ale byliśmy w miarę możliwości opanowani, a Harry zachował się jak ostatni dupek. Przeszedłem obok niego obojętnie i wyszedłem ze szpitala w poszukiwaniu Louisa. Spodziewałem się, że będzie przed budynkiem- tak też było. Siedział na schodach ze spuszczoną głową.
-Louis...-Szepnąłem siadając obok niego i obejmując ramieniem, jego drżące ciało.- Harry zachował się jak dupek, ale On tak nie myśli. To przez tą sytuacje z Zaynem.- Starałem się uspokoić cicho płaczącego przyjaciela.
-Niall, Ty nic nie rozumiesz... To nie pierwszy raz, gdy tak się do mnie odzywa.- Szepnął ścierając łzę z policzka. 
-Słucham? Jak to?- Zdezorientowany spojrzałem na Louisa.
-Uh, to zajmie chwilę.-Wziął głęboki, drżący oddech.- Kilka dni temu pokłóciliśmy się. Krzyczeliśmy, Harry był zdenerwowany bardziej niż kiedykolwiek. To nie była kłótnia taka jak zawsze. Nie uważał na słowa, po prostu mówił to, co przyszło mu do głowy. Krzyczał, że jestem sukinsynem, że nie jestem wart jego miłości, że go męczę, że ma mnie dość, że...-Głos mu się załamał, a ja pocieszająco poklepałem go po ramieniu.- że to przeze mnie nasz związek się rozwala. Rozumiesz już? To nie pierwsza taka kłótnia, od jakiegoś czasu robi mi wyrzuty o wszystko.
-Spróbuję z nim pogadać, a teraz proszę wróć do szpitala. Vanessa potrzebuje naszego wsparcia. Wciąż nie wiadomo, co z Zaynem.- Wstałem i wróciłem do szpitala, a chwile po mnie pojawił się Louis.
                                                       *Louis*
-Co z Zaynem?-Spytałem patrząc na Vanessę.
-Nie wiadomo.- Szepnęła cicho, a mi zrobiło się cholernie przykro. Usiadłem koło Nialla, czekając na wiadomości o stanie Malika. Dobrze wiedziałem, że Harry cały czas zerka w moją stornę.
- To nie ma sensu, żebyście tu siedzieli. Macie jutro wywiad, prawda? Powiecie o stanie Zayna?- Spytała Vanessa patrząc na każdego z nas po kolei.
-Nie. Mimo wszystko lepiej by było, gdyby nikt nie wiedział o tym zdarzeniu.- Odpowiedział Liam.- Zostanę z tobą, a chłopcy powinni wrócić do domu.- Dodał przytulając dziewczynę.
- W porządku, a co powiemy Paulowi?- Westchnąłem rozglądając się po korytarzu.
-Paul o wszystkim wie, poinformowałem go. Macie pojęcie, że On wiedział o wszystkim co robił Zayn?- Zdenerwował się Liam. Wszyscy wytrzeszczyliśmy oczy, nie wiedząc co powiedzieć. Pożegnaliśmy się z Vanessą i w milczeniu opuściliśmy szpital. 
 Gdy dojechaliśmy do domu, szybkim krokiem udałem się do sypialni. Usiadłem na łóżku i próbowałem poukładać sobie wszystko, co dzieje się w moim życiu. Usłyszałem dźwięk przekręcanej klamki, a chwile później w pomieszczeniu pojawił się Harry. Nie patrzyłem na niego, nie chciałem go widzieć.
-Louis...- Szepnął siadając obok mnie.- Przepraszam, Ja...
- Chyba miałeś racje.- Westchnąłem ciężko powstrzymując łzy.
-Co? W czym?- Spytał zdziwiony.
- Powiedziałeś mi kilka dni temu, że mnie nie potrzebujesz. Masz rację, nie potrzebujesz mnie.- Pierwsza łza spłynęła po moim policzku.
-Powiedziałem to w nerwach, nie myślę tak. Boże, Louis potrzebuje Cię bardziej niż kogokolwiek.- Chwycił mnie za podbródek i delikatnie pokierował tak, bym patrzył mu w oczy.
-Powiedziałeś, że rozwalam nasz związek, przepraszam. Powiedziałeś, że nie jestem wart twojej miłości, przepraszam. Powiedziałeś, że jestem sukinsynem, że masz mnie dość, że nie jestem ci potrzebny, przepraszam. Możesz odejść, jeśli chcesz. Zrozumiem...- Potok łez począł spływać po moich policzkach.
-Co? Ja, przepraszam. Nigdy tak nie sądziłem, kocham Cię rozumiesz? Kocham Cię, jesteś najważniejszy w moim życiu, nie psujesz naszego związku, to ja to robię. Przepraszam za wszystkie słowa, które Cię zabolały. Nigdy nie odejdę, kochanie.- Przyciągnął moje usta bliżej swoich i pocałował delikatnie. Kciukiem otarł łzy z moich policzków i uśmiechnął się, gdy złapałem jego dłoń przyciskając ją do mojego policzka. Chciałem czuć jego dotyk, już zawsze. 
                                                               *Harry*
Kiedy rano zadzwonił od mnie poirytowany Paul, wiedziałem że ten dzień nie skończy się dobrze. Pół godziny po jego telefonie wraz z Liamem, Niallem i Louisem znajdowaliśmy się w samochodzie, by teraz znajdować się w biurze Paula z kilkoma zdenerwowanymi szefami. Niall siedział ze spuszczoną głową, Louis ściskał nerwowo mają dłoń, a Liam próbował zachować spokój.
-Macie pojęcie co się stanie, gdy prasa dowie się o stanie Zayna?! Macie pojęcie co się kurwa stanie, gdy dowiedzą się o tych facetach?! Wystarczy nam dwóch pedałów w zespole, nie potrzebujemy następnego problemu!- Pauli wymachiwał rękoma, a reszta jego wspólników potakiwała. Na słowa ''Wystarczy  nam dwóch pedałów w zespole'' Poderwałem się z krzesła  ignorując uspokajającego mnie Louisa.
-Coś Ty kurwa powiedział? Nie zapędzasz się trochę?! Nie pozwolę, byś obrażał mnie, Louisa czy kogokolwiek z tego zespołu. To, że masz to swoje jebane biuro nie znaczy, że możesz nam ubliżać!- Wrzasnąłem uderzając pięścią w jego biurko. Oczy wszystkich ze zdziwieniem wpatrywały się we mnie. 
-Masz rację, przesadziłem.- Odchrząknął Paul.- Nie powinienem używać tego określenia. Chciałem po prostu powiedzieć, że przez wasz- westchnął, jakby słowa które ma zaraz wypowiedzieć raniły jego gardło- inny związek, mamy duże problemy. Media wciąż robią z tego sensację, część fanów szaleje z radości, a druga część opłakuje, że nigdy nie będzie mogła wziąć ślubu z tobą lub Louisem. A to w co wplątał się Zayn, jest jeszcze bardziej popierdolone, niż wasza orientacja.- Zakończył swoja wypowiedź i nie dało się ukryć, gdy przestał mówić o naszym związku na jego twarzy pojawiła się ulga. Ah ten Modest i ich homofobia.
-O ile Malik przeżyje obiecuje wam, że skończy się traktowanie was ulgowo.- Higgins nerwowo stukał palcami o blat. Spojrzałem na chłopaków mając nadzieje, że któryś z nich powie coś sensownego. Byłem zbyt zdenerwowany, gdybym powiedział co myślę i on również. Skończyłby z biurkiem w dupie, Paul był w porządku, ale czasami zachowywał się jak wredny kutas.
- Co masz na myśli?- Niall odezwał się lekko zawstydzajać, gdy wszyscy przenieśli wzrok na niego.
-Będziecie bardziej pilnowani, nie będziecie wchodzić do klubów itp.bez naszej zgody, nie będziecie w związku z nie wiadomo kim, a co do tej Vanessy, myślę że Zayn z nią nie będzie. Za dużo się przez nią stało. Ah, jeszcze jedno.-Odchrząknął patrząc na mnie i Louisa- Miałem wam już dawno powiedzieć, więc zrobię to teraz.- Wypuścił nerwowo powietrze z ust, po czym zakłopotany podrapał się po karku.- Macie zakaz okazywania sobie uczuć publicznie, oraz cóż Louis, od dziś masz dziewczynę.
-CO?!- Krzyknęliśmy oboje podrywając się z krzeseł. Spojrzałem na resztę chłopaków, siedzieli sztywno z szokiem wymalowanym na twarzy. 
-Kocham Harry'ego. Nie będę z dziewczyną rozumiesz?! Nie będę z żadną, pierdoloną dziewczyną!- Louis wrzasną zaciskając ręce w pięści.
-Przykro mi, ale musisz.- Paul wydawał się być niewzruszony łzami, które pojawiły się zarówno w moich, jak i w Louisa oczach.
- Nie pozwalam. Jestem jego chłopakiem, chyba mam coś do powiedzenia?! Nie pozwalam.- Krzyknąłem obejmując Louisa.
-W tym problem, że nie masz nic do powiedzenia. Przykro mi, oficjalnie nie jesteście już parą, a prywatnie wam nie zakazuje. Po prostu macie zakaz publicznego okazywania uczuć, a Louis będzie miał dziewczynę.- Posłał nam niby pocieszające spojrzenia i czekał na naszą reakcję.
-W porządku.- Odpowiedział chłodno Louis. Wszyscy spojrzeliśmy na niego z niedowierzaniem.
-Co?! Louis do cholery, nie możemy się na to zgodzić!- Niemal syknąłem, czując ból w klatce na myśl o MOIM chłopaku obściskującym się z jakąś dziewczyną.
- Nie mamy wyjścia.- Zrezygnowany ścisnął moją dłoń, a Ja zrobiłem coś, co było najgłupszą rzeczą w moim życiu.
-Wobec tego wybrałeś jakąś dziewczynę zamiast mnie, może mi jeszcze powiesz, że mnie kochasz? Nie chcę Cię znać.- Wyszarpałem moją dłoń z jego uścisku i podszedłem do drzwi.- Róbcie co chcecie.- Dodałem i trzaskając drzwiami opuściłem biuro Paula. 
Zayn ma rozstać się z Vanessą, Ja mam przestać kochać Louisa, a Louis ma dziewczynę. Mam jeszcze po co żyć? Chyba nie...
                                                                        ***
Jak myślicie, czy to koniec związku Hazzy i Lou? Co z Zaynem, przeżyje? A może Harry targnie się na swoje życie? Czy Louis zaakceptuje nową ''dziewczynę''? 
Wybaczcie, haha musiałam dodać fragment(Ah, modest i ich homofbia) Z wiadomych przyczyn. Mam nadzieje, że się podoba, nie jest zbyt długi, ale krótki też nie(1129 wyrazów). Pozdrawiam :)

sobota, 13 kwietnia 2013

Informacja.

Witajcie! Chciałam napisać nowy rozdział, mało tego mam pomysł na wiele nowych rozdziałów, jednak widzę iż nikt z was nie czyta, nie komentuje i nie wyraża chęci nowego rozdziału, więc nie widzę sensu. Naprawdę chciałabym dalej pisać, ale po co? Skoro nie mam dla kogo...

poniedziałek, 31 grudnia 2012

Wow,dzięki :)

Nie wiem jakim cudem,ale mam już 1000 wyświetleń bloga dziękuje wam z całego serducha kocham was <3
+ Pojawiła się nowa zakładka czyli ''Informowani'' napiszcie w komentarzu jeśli chcecie być informowani o nowym rozdziale + podajcie sposób w jaki was informować (twitter,gg,blog,wiadmość e-mail,wybór należy do was ^ ^ )

Rozdział 4.

*Oczami Harry'ego*

   -Gdzie idziesz Harry?-Spytała Vanessa,gorączkowo tupiąc nogą o drewnianą podłogę.


-Idę szukać Zayn'a.-Przeczesałem ręką włosy,patrząc raz na dziewczynę,raz na Louisa.
-Nigdzie nie idziesz Harry!-Louis zaprotestował stanowczym,ale łamiącym się głosem.Bał się o mnie...
-Louis,daj spokój.Nic mi nie będzie,to nie o mnie tu chodzi,a o Zayn'a.-Podszedłem do chłopaka i pogłaskałem,go po policzku.W jego oczach pojawiły się łzy.
-Harry,ale Oni są niebezpieczni,wezwijmy policję.Harry,proszę.To nie twoja sprawa,Hazz.-Lou z trudem powstrzymując płacz,zrzucił moją dłoń ze swojego policzka.
-Louis,to moja sprawa,bo to mój przyjaciel!-Uniosłem lekko głos,widząc oburzoną a zarazem pełną żalu i smutku twarz chłopaka.
-Rób co chcesz.-Wyszeptał i pobiegł do naszej sypialni.
-Pójdę do niego.-Vanessa zbliżyła się do schód i obdarowała mnie smutnym spojrzeniem.-Nie musisz się narażać Harry,On nas okłamał.Poszedł niby tylko na zakupy...
-Nie idź.-Pociągnąłem dziewczynę za nadgarstek,tym samym odsuwając ja od schód.-Louis,nie jest już dzieckiem,a zachowuję się jak...po prostu,go zostaw ok?Przejdzie mu.A co do Zayn'a.Kłamał,owszem,ale wiesz,wszyscy wiemy dobrze dlaczego.-Przytuliłem Ją,miałem już wyjść,gdy jednak coś mi się przypomniało,Zayn mówił kiedyś,że ma zapasową broń,powiedział mi to w tajemnicy,zapasowa broń,zapasowa broń...tylko gdzie Ona kurwa była?A,tak już wiem,w pudełku,pod łóżkiem.
Wbiegłem po schodach,prosto do pokoju Zayn'a.Zajrzałem pod łóżko.Znalazłem pudełko,a w nim broń.Schowałem,ją do kieszeni bluzy i już po chwili wyszedłem z pokoju Malika.Tuż przy schodach zatrzymałem się i cofnąłem do naszej sypialni.Uchyliłem lekko drzwi.Louis,leżał na łóżku,cicho popłakując.
Dlaczego On się tak o mnie martwi?Idiota,ale za to go kocham.Zamknąłem drzwi i zszedłem na dół,wyszedłem z domu i zupełnie nie wiedziałem,gdzie mam iść.
   Stałem przed domem,zastanawiając się,jak Ja mam go znaleźć kiedy nie wiem zupełnie nic?Nie wiem,gdzie poszedł,nie wiem po co i nie wiem czy wróci.
  Dochodziła 3 w nocy,a ja wciąż błąkałem się po Londynie,pistolet w kieszeni stawał się coraz cięższy.Mój telefon zaczął dzwonić.
-Słucham?-Odebrałem rozglądając się dookoła.
-Zayn,Zayn jest w szpitalu,my przyjechaliśmy tu do niego,Harry,Oni go postrzelili.-Dziewczyna płakała,była totalnie roztrzęsiona.
-Daj mi Liam'a do telefonu,dobrze?-Mówiłem powoli,starając się nie panikować.
-Harry,tu ja Liam,czy Zayn dzwonił do Ciebie na ten numer?Jakiś czas temu?-Nie wiedziałem o czym Payn'e mówił.
-Tak,dzwonił,ale o co chodzi Liam?
-Zaraz,jak się rozłączysz, wyrzuć kartę Sim,i przyjdź do szpitala,może Cię jeszcze nie namierzyli.
-Co Liam,o czym ty do kurwy,mówisz?
-Mają,jego telefon wiedzą,gdzie jesteśmy,rozumiesz?Dlatego Dzwonimy z nowej karty,żeby się nie zorientowali,rozumiesz?
-Okey,ale Liam,kurwa w co Oni się bawią?
-Harry,możesz przestać zadawać pytania ruszyć dupę i tu przyjechać zanim rozwalą Ci łeb,bo wiedzą gdzie jesteś?!!
-Dobra.-Rozłączyłem się,wyrzuciłem kartę i wróciłem do domu.Chwyciłem kluczyki i również pojechałem do szpitala.
        Jedna z pielęgniarek powiedziała mi,gdzie mam iść.Znajdowałem się już na właściwym korytarzu.
-Co z nim?-Wydyszałem,gdy podszedłem bliżej przyjaciół.
-Harry,nic ci nie jest?!-Louis,poderwał się z krzesła i podbiegł do mnie mocno mnie przytulając.
-Nic mi nie jest,głupku mówiłem Ci,że nic mi nie będzie.-Chciałem,go od siebie odsunąć,ale on przywarł do mnie jeszcze mocniej.Wkładając rękę do mojej kieszeni.
 -Harry,co to ma kurwa znaczyć?!-Krzyknął,wyciągając pistolet z mojej kieszeni,wszyscy spojrzeli na mnie.
-Louis,oddaj to.Co cię,to kurwa obchodzi?!-Wrzasnąłem wyrywając mu pistolet i chowając z powrotem do bluzy.
-Wybacz,że interesuje mnie,to że mój chłopak ma broń!-Nerwowo tupał noga,a oczy wszystkich przyjaciół skierowane były nadal na nas.
-Zamknij się Louis!Nie wszyscy muszą,o tym wiedzieć,to nie jest nawet moja broń!-Zdenerwowany,chwyciłem go z całej siły  za nadgarstki i pchnąłem na ścianę.-Choć raz w swoim pierdolonym żałosnym życiu się zamknij!-Wrzasnąłem najgłośniej jak umiałem,Louis zadrżał,a z jego oczu popłynęły łzy.Wyszarpał swoje nadgarstki z mojego uścisku.Strzelił mi siarczysty policzek i wybiegł,ze szpitala.
-Kurwa!-Uderzyłem pięścią w ścianę osuwając się na zimne kafelki.
-Będzie do...-Liam poszedł do mnie chcąc mnie pocieszyć.
-Nic,nie mów.-Wysyczałem i odepchnąłem od siebie Liam'a.Siedzieliśmy tak,czekając,na jakieś wieści.
Liam nerwowo stukał palcami o kolano,Niall milczał,Vanessa płakała,Zayn prawdopodobnie umierał,a Ja spierdoliłem mój związek...cudownie
*Hej i jak podoba się rozdział?Wiem,że jest on napisany inaczej niż poprzednie,ponieważ jest w nim więcej o związku Harry'ego i Louisa niż o Zayn'ie i Van,ale miałam taki pomysł,by nie ograniczać się tylko do zamkniętej sfery Zayn'a i Van :) Mam nadzieje,że wam się podoba i myślę,że następny rozdział,pojawi się szybko :)

sobota, 10 listopada 2012

Rozdział 3.

                                                               *Oczami Zayna*
Minęło już parę tygodni odkąd odzyskałem Vanesse. Jenak wspólnik,tego faceta dawał o sobie znać.Nie mówiłem nic Van i nie powiem...
 
Tego dnia,to ja wstałem pierwszy spojrzałem na  leżącą obok mnie dziewczynę i ucałowałem ją delikatnie w czoło.Byłem niemal pewny,że widzę ją ostatni raz.Przebudziła się i spojrzała na mnie zaspanym wzrokiem z uśmiechem na ustach.
-Już wstałeś?-Spytała patrząc mi głęboko w oczy,wyczuła mój strach,wyczuła,że coś jest nie tak.
-Amm..tak muszę wyjść,...do sklepu.-Skłamałem.Skłamałem,ale co miałem powiedzieć ''Hej kochanie,dziś widzisz mnie ostatni raz ponieważ wspólnik faceta, który Cię wtedy porwał chce kasy a wiem,że to podstęp i już nie wrócę''?Nie,nie to by było zbyt drastycznie nieprawdaż?Dziewczyna patrzyła na mnie podejrzliwie.
-Kłamiesz,-westchnęła.-Czuje,że kłamiesz.-Dodała i posłała mi smutne spojrzenie.
-Kochanie,wydaje Ci się.-Grałem na czas,odpuści.
-Przestań!Znów,to robisz Zayn?Znów chcesz kłamać,chcesz mnie oszukiwać?-Łzy zbierały się w jej oczach.'Gdybyś tylko wiedziała,że nigdy nie przestałem kłamać,ale przecież Cię kocham...' pomyślałem.
-Kochanie uspokój się.Nie oszukuję,obiecuje ci.-Złapałem jej delikatną dłoń i przyłożyłem ją sobie do policzka-Obiecuje..-Wyszeptałem. Jestem pieprzonym kłamcą,chujem i kłamcą !
-Eh,-Westchnęła patrząc w moje tęczówki.
Pocałowałem ją i wyszedłem z pokoju.W salonie byli już wszyscy chłopcy.Patrzyłem na nich stojąc w korytarzu.
-Do zobaczenia !-Rzuciłem trzaskając drzwiami.Kogo ja oszukuję?Więcej ich nie zobaczę.
Przerażony szedłem w wyznaczone miejsce.Stara,opuszczona kamienica,no tak typowe.
-No,no,no kogo mu tu mamy Pan Malik- Z szyderczym uśmiechem podszedł do mnie.-Masz kasę?
-Mam.-Odpowiedziałem podając mu drżącą dłonią kopertę z pieniędzmi.
-Świetnie!-Zaśmiał się i wyciągnął nóż z kieszeni.-Widzisz,szkoda mi będzie twoich pięknych oczek panie Malik,ale cóż za błędy trzeba płacić nie sądzisz ? Ah!Nie bój się twojej księżniczce nic już nie grozi.Możesz w spokoju umrzeć Zayn..-Podchodził coraz bliżej,bawiąc się nożem.W oczach pojawiły mi się łzy.Płakałem jak dziecko błagając go by mnie nie zabijał jednak ten bezlitośnie wbił mi nóż w brzuch ostatnie co zobaczyłem to halucynacja Uśmiech Vann, i urywki z życia,potem była już tylko ciemność...żegnaj Kochanie ...
*****
Jak myślicie Zayn przeżyje?Czy moze nie?